Biżuteria nigdy nie była tylko domeną kobiet. Mężczyźni równie chętnie przyozdabiali się szlachetnymi kamieniami i rzadkimi metalami. Jednak był czas, gdy męskie ozdoby poza spinką do krawata i zegarkiem – były nieco passe. Noszenie sygnetów było uważane za wyraz braku dobrego smaku a złote łańcuchy na rękę czy szyję były niemiłosiernie wyszydzane. Teraz ozdoby dla panów ponownie wracają do łask. Mężczyźni coraz śmielej sięgają po biżuterię. Mają do dyspozycji ciekawe wzory i wiele możliwości. Nie tylko mężczyzna metroseksualny się przyozdabia. Panowie rzadziej wybierają złoto (jeśli już – to białe), chętniej natomiast sięgają po srebro, platynę i tytan.
Sygnety wracają do łask, ale tylko pod warunkiem, że właściciel jest rzeczywiście uprawniony do noszenia takiej ozdoby, na przykład z powodu szlachectwa (herb).
Pierścionki, obrączki (nie ślubne) są coraz śmielej używane. Męskie dłonie zdecydowanie lepiej wyglądają w dużych i wyrazistych wzorach niż delikatnych, cienkich ozdobach.
Bransoletki są bardzo modne, niezależnie od płci. Noszą je i panie i panowie. Panowie wybierają z reguły wzory z mniejszą ilością zawieszek i zdobień. Uwaga – moda na bransoletki nie dotyczy złotych łańcuchów.
Kolczyki mężczyźni noszą od wielu lat, ale o ile w kobiecej biżuterii modne są duże, barokowe wzory, o tyle w męskich kolczykach daje się zauważyć prostota formy.
Wisiorki i zawieszki mile widziane, byle nie były to złote, grube łańcuchy. Te są zdecydowanie po stornie złego smaku.